niedziela, 13 lutego 2011

Walentynkowo

Tak mniej więcej w połowie lutego
Na mózg pada ludzkości połowie
On lgnie do niej, a ona do niego,
I czekają, co drugie im powie.
Oczy w oczy w obłędzie wlepiają
Dłonie w dłoniach się grzeją i pocą
Świat im pachnie i bzem i papają,
Księżyc w nowiu zaświeci im nocą.

A więc nie siedź na tyłku kolego,
Wyślij liścik w formacie serduszka
By się włączyć do nurtu takiego
Czas oderwać swój odwłok od łóżka.
Wyczyść buty i zakup trzy róże
Potem idź po swą żabcię, lub kotka.
Bo nie warto samemu być dłużej...
...Walentynka jest zresztą tak słodka...

piątek, 11 lutego 2011

Piątek

piątek, cztery piwa i pół litra,
to na szczęście receptura chytra,
żeby nie zgłupieć, żeby żyć
żeby nie musieć więcej pić...
i żeby nie myśleć,
nim się przyszłość przyśni

cztery piwa, i pół litra,
może do niedzieli wytrwam,
może, boże, zapomnę,
swe problemy ogromne

piątek, cztery piwa i pół litra,
sam się sobie staję do in vitra,
sam się siebie stwarzam,
ale nie obrażam,
jeśli się z człowieka staje wydra.

cztery piwa i pół litra,
nie wyśpiewa tego cytra,
odłożę może, ominę,
byle wytrwać jeszcze odrobinę...

By "siegodnia" stało się "zitra" ...

niedziela, 30 stycznia 2011

Listy

Kiedyś mnie sobie przypomnisz,
Grzejąc przy ogniu wspomnienia.
Nie czułeś nigdy nic do mnie,
Nie chciałeś tego zmieniać.
Niewiele z tego zostało,
Przetarte na brzegach myśli,
I uczuć garstka mała,
Tych, co nie mogły się ziścić.
I listy czytane z rzadka,
Listy wymięte, zżółkłe...
Zamkniesz mnie w białych okładkach
I rzucisz na dolną półkę.

niedziela, 23 stycznia 2011

Sklepowa miłość

Spotkałem dziewczynę, w sklepie...
Nie wchodzić było mi lepiej
Do sklepu po te cytryny,
Nie spotkałbym tej dziewczyny...
I spałbym jak dawniej sypiałem,
Zanim dziewczynę spotkałem...
Niestety, wlazłem i cóż,
W progu dopadło mnie już...
Świstak zaświstał, a potem
Cichym dopadło mnie lotem
Uczucie, co zwykle dopada,
Choćby się tkwiło w zasadach...

A ona stała, za ladą,
A ja wypadłem zbyt blado.
Nie miałem weny, nie miałem róż,
I mnie zatkało, no cóż...
Kupiłem Dosię i Persil,
Zagłuszył łomot mnie z piersi,
I zapomniałem co kupić mam
Wśród serca etiud i gam...

Więc wchodzę do tego sklepu
Tuż przed zamknięciem, na wieczór.
Herbatę bez cytryny piję,
A serce jak biło, tak bije...
Wdepnąłem w to, psia krew,
A u niej te usta i brew...
I świstak wciąż gwiżdże u niej.
Ja na nią gwizdać nie umiem...
I nie wiem jak jej powiedzieć,
Że chciałbym kupić te śledzie...

A ona stoi, jak stała.
I jak pałało, wciąż pała...
Oświadczyć pewnie muszę się jej,
W lodówce coraz jest lżej!
Gdy jej uczucie posiądę
Przestanę straszyć wyglądem.
Trzydzieści kilo więcej mi daj,
Muzo wśród wędlin i jaj!

piątek, 21 stycznia 2011

Dlaczego lubię Johna McClaine?

Dlaczego lubię Johna McClaine?
Bo to constans, stała w moim wyobrażeniu bohatera. Nie jest jak "Nowy Bond", czy "Nowa Lara Croft", to bohater od początku dostający w dupę, a w finale zwyciężający. To może niewiele, w zasadzie to Cienki Bolek jest w trakcie akcji, ale spełnia moje wymogi BOHATERA...
Metro wymogi ludzi z kasą i bez odrobiny charakteru zapoczątkowały nowy gatunek idola. Ja nie mam kasy, jedynie nieco rozumu. I wolę ten stary, wypróbowany i męski typ idola, choćby był kobietą jak Lara Croft...

Post Scriptum: Ja wiem, że Nowy Bond też od początku w dupę bierze... Ale skoro Bond przez 50 lat nie brał, to jest jedynie jego kuzyn, cienias i biseksualista, a nie żaden macho, którego znam od lat... Angola geja bym zniósł, Angola dupka nie potrafię...
No i brzydki jest okropnie, nawet porównując z właścicielem Haca... :(

Wesoła wrona

Siedzi na drzewie wesoła wrona
I już od świtu ze śmiechu kona,
Spogląda z góry ze swej loży
I czeka, aż się ktoś wyłoży...

Pan wyszedł z klatki, z niewielką paczką
Pośliznął już się za wycieraczką
Wiec go odwożą ze "Styksa" goście
Ażeby wronie było radośniej...

Z rykiem głośników podjeżdża fura
Umc!Umc! I furą w bałwanka nura.
Już tryska woda wśród mrozu rankiem,
Albowiem hydrant był pod bałwankiem...

Karmiła babcia ptaszki z okienka,
Pod oknem leży już babci ręka...
I jej nie zszyją żadne doktory,
Bo na podwórku mamy kondory...

Pies chciał na kotka napaść ukradkiem,
Teraz go pani miotełką w siatkę...
Gdyby był ptaszkiem, to byłby nielot.
Bo to był kotek marki ocelot...

Śmiała się wrona, przytupywała
Aż się gałązka pod nią złamała.
Nie znajdziesz wrony , choćby z latarką...
Bo przyszła wiosna, i typ z kosiarką...

wtorek, 4 stycznia 2011

Odchudzanie kota

Jak odchudzić kota? To proste,
w tej dziedzinie też mamy już postęp.
Więc bierze się kota, żywego,
(bowiem trup się odchudza bez tego...)
Oraz sadza się go obok miski
bez jedzenia, z czystości pobłyskiem.
Potem woskiem zatyka się uszy
aby kot nas miauuukotem nie wzruszył.
Oraz ważne! Najlepiej go spętać
by nie łasił się, morda przeklęta!
I teraz, by mózgu nie trudzić
wypada nastawić budzik,
na tydzień, lub dwa tygodnie
by kot odchudził się godnie.

A jeśli serca macie miękkie
niech wam się kot ten nażre, z wdziękiem...
Niech ma brzuszysko niczym bęben...
...teraz już kończę, bo jeść będę...

wtorek, 21 grudnia 2010

Na Rynku...

Siedzi pod murem facet z gitarą
Gra na straganie kwiatom
Pod tyłkiem derkę ma jakąś starą
Nad głową duszę rogatą

Czasem go w kostkę przechodzień kopnie,
Monetą nikt go nie wzrusza.
W tyłek z chodnika ciągnie okropnie...
A bus dostawczy zagłusza...

Cóż mu po jego talencie
Gdy szare tłumy obok płyną
Być może będzie miał choć to szczęście,
Że go gołębie ominą...

sobota, 18 grudnia 2010

Śnieg


Sypie śnieg, biały śnieg
W poprzek drogi jego ścieg
A Ty wzdłuż tej drogi brniesz
Poprzez mokry z śniegiem deszcz
Tak do mnie

Sypie śnieg, w biały świat
W białe pole, w biały sad
W białe drogi i ścieżyny
W zapomniane pajęczyny
Niezłomnie

Więc choć mnie on zasypie
Zima dla mnie jak lipiec
Bo choć sypie na mnie on
Jestem rad jak stado wron...
Ogromnie...

sobota, 27 listopada 2010

Piwniczna bossanova










Dziś o 20tej trzecia rocznica Piwnicy pod Aniołami, wpadajcie, nic nie jest tak miłe jak lag i crashe z powodu miłych gości :)



W Piwnicy
Czasami siada na Drewniaku ptak
A w ciszy
Słychać że komuś tu w duszy gra
I kolorowo

Wśród rzeczy
Zapala ogień się w środku dnia
Ptak skrzeczy
I na Drewniaka ... tralala
Bo tak jest zdrowo...

Mruczando:(ach, jakie powietrze, ja pieprzę...)

Piwnica
Zachwyca czasem, a czasem śpi
Krynicą bywa wśród beznadziejnych dni
Gdy się na świat obrazisz i życie chcesz mieć nowe
Wnet wpadaj do Piwnicy na piwniczną bossanovę...

poniedziałek, 22 listopada 2010

Jaromír Nohavica - Mikymauz- Moja interpretacja

Kiedy mnie ranek budzi, chwytam się za nadgarstek
I tętno wciąż mi bije, więc mam w niebycie pauzę
Lub może już umarłem, lecz w butach pastowanych
Taki jest ten mój ranek, gdy życie nie pisane...

Nic nie jest tym, czym ma być, i jest też niczym nigdzie
Nikt nie jest nikim innym, więc sobą być mu przyjdzie
I możesz jak Don Kichot Rosynanta siodłować
Bo oślepł nam już Pan Bóg, losem nie chce kierować...

Podłączam więc telefon , a on mi smutki same-
Bolesne wiadomości, jak ABW nad ranem
Przecież już niemal żyję, lecz w połowie śpię jeszcze,
I w uśmiech Myszki Miki na twarzy się wytrzeszczę...
Chcę skreślić ranki...

Ktoś miły w radio puścił Chicka Corea
Radośnie mi w tym grobie jak cholera
Stojąc do tego truchła mam oczy podkrążone
A świtu pierwsze blaski nie dla mnie przeznaczone...

Ty ciągle gadasz o tym, co robić dziś musimy
Wgłębienia w prześcieradle już zimną są tkaniną
nie warto szukać przyczyn, i czyją to jest winą
Że wspólne życie jakiś drwal nam porozcinał...

Już łóżko podzielone na dwa odrębne kraje
Kolczastych drutów tylko brakować się wydaje
We śnie jestem spokojny i inne coś mnie wzrusza
Bo miałem we śnie miłość, a teraz pusta dusza
Chcę skreślić druty...

Przeklęta ta godzina, i każda z niej minuta
Gdy czarne nie jest czarne, białe nie białym tutaj
Kiedy już nocy nie ma, lecz dzień też się nie kwapi
Gdy ból bez znieczulenia nam się trafi...

I trafia mnie to z nagła, na oślep, stalą w kroczu
Nie śpiąc ani czuwając, ale tak bym to poczuł
W kłębek skulony słucham twych łez tak ciche pieśni
Na życie już za późno, na śmierć jednak za wcześnie...

To co już wczoraj było na nic dziś się nam nie zda się
Bo kawa już wypita i żadnej już w zapasie
I nic już się nie zdarzy, choć się zdarzają rzeczy
I kromka z masłem zawsze na tę stronę musi zlecieć...
Chcę skreślić masło...

Mówisz mi o nadziei, i słowa Ci się plączą
Jak obce satelity gdy Ziemię śledzą rączo
Już chciałem się rozebrać, lecz jaki sens jest z tego...
Gadałem lat dwadzieścia, a pożytku żadnego...

Na plakacie w kibelku tłuste oglądam świnie
A woda spłucze wszystko, i wszystko już przeminie
Bo wszystko powiedziane i w szambie gdzieś zatonie
A ja chcę tylko pożyć, i po tej szamba stronie...

Chwytam się za nadgarstek, i nagle jutro wstaje
A budzik swą poranną, radosną pieśń nadaje
Jeszcze się nie zbudziłem, ni się we śnie nie kłębię
Roześmiał bym się, ale Myszka Miki na gębie...
Chcę skreślić miłość...

Kiedy mnie ranek budzi, chwytam się za nadgarstek
I tętno wciąż mi bije, więc mam w niebycie pauzę
Lub może już umarłem, lecz w butach pastowanych
Taki jest ten mój ranek, gdy życie nie pisane...

wtorek, 9 listopada 2010

Madelaine, czyli Emanuelle

Kiedy SL wrzucam
To zakłóca mi Madelaine
Święty spokój oraz sen
Freebiesowo śliczna,
Artystyczna ta Madelaine
Była już powodem wen.

Z dalekich stron
I z bliskich sfer
Naturellement
Przez komputer...
Gdy spyta ktoś
Kim dla mnie ona
Mam w gardle ość,
Drżenie w ramionach.

W modzie obeznana,
Dla nas ta Madelaine
Własną wyspę w głowie ma.
Rosną na niej wiersze
Więc po pierwsze jest Madelaine
Tkaczką co swe wiersze tka.

Pytają mnie.
Trudno. De rien.
„Którą byś chciał?”
Powiem że tę...
Choć dobrze wiem,
Że w sferze marzeń
Jest Madelaine...
A więc pomarzę...