poniedziałek, 13 sierpnia 2012

O trzeciej nad ranem

W mym mieście o trzeciej nad ranem
latarnie tylko znaczą firmament.
Jakiś pijak opiera się o płot,
jakieś światło z okna rozprasza mrok.
Ktoś nie zdążył, ktoś inny zaczyna.
Czyjaś skarga i czyjaś wina.
W moim mieście, nim przyjdzie świt
nie jest szczęśliwy nikt.

I o tej porze, nie wiem czemu,
zaczyna się, co pewien czas,
ta moja koniunkcja z Wenus,
bo księżyc dawno zgasł.
Wciąż Cie szukam, choćbym miał Cię
na wyciągnięcie ręki swej.
O tej porze, tu w moim mieście
...śnię...

O trzeciej nad ranem w mym mieście,
nie ma kaca na razie, nareszcie...
Tramwaj huczy w studni ścian,
w głowie dudni dobrze znany stan.
Ktoś powraca, ktoś inny wychodzi.
Zapomniana gorzała się chłodzi...
W moim mieście, nim pojawi się dzień
pod latarniami cień.

A o tej porze, nie wiem po co
ja kocham Cię, co pewien czas.
Choć gwiazdy po deszczu się błocą,
a księżyca nie ma i u gwiazd...
I wciąż szukam, choć tak nienachalnie
miejsca tego pośród ulic stu,
o tej porze, tu w moim mieście
do snu...