poniedziałek, 18 lipca 2011

Światło...

Wcisnąłem „off” na pilocie i podniosłem się z fotela. Zebrałem ze stolika paczkę czipsów i filiżankę po kawie. W szyby łomotał deszcz i gałąź nieprzyciętej jodły. Na progu przełożyłem czipsy pod pachę i wolną dłonią zgasiłem światło.
-Hej! Ja jeszcze czytam!
No tak, cholerny Feluś...
-Nie wygłupiaj się. Jesteś ślepy jak kret...
-Duże litery są... W tym artykule, znaczy...-bąknął.
Z politowaniem pokiwałem głową. Jasne, duże. On nawet tabliczkę, czcionką na oko 70, „Nie deptać trawników” ostatnio przeoczył...
-Jak mi pokażesz zaświadczenie od okulisty, to nie zgaszę.- zakpiłem.
Zamruczał coś pod nosem, brzmiało to jak „Sam nie czyta i drugiemu...”, ale zlekceważyłem to. Nie jestem na tyle szalony, by o pierwszej w nocy kłócić się ze ślepym jamnikiem...

piątek, 15 lipca 2011

Dojrzałość

Znów obudziłem się za późno,
Tylko papieros i gazeta.
Straciłem życie, no cóż, trudno.
Szukać nowego? E, tam...
Wypiję tę pędzoną w krzakach
i chleb ze smalcem na ruszt wrzucę.
Na trawie siądę, by zapłakać,
nad stawem się pozbędę złudzeń.

Siedzę na moście, nogami kiwam.
Po co szybkimi żyć dramatami...
Na szczęście życie raz tylko bywa.
I daje czas... Czasami...

Seta, zagrycha, seta znów.
Co było chwastem już zarosło.
Czas wokół czołga się jak żółw.
I z tym się czuję bosko.
Ja nie chce wiedzieć: ile lat
świat jeszcze zechce mnie ponosić.
Chcę następnego czekać dnia,
i o nic więcej prosić...

Siedzę na moście, kiwam nogami.
Prawda codziennie żywa:
Po co szybkimi żyć dramatami,
Gdy wolne życie piękne bywa...