poniedziałek, 18 lipca 2011

Światło...

Wcisnąłem „off” na pilocie i podniosłem się z fotela. Zebrałem ze stolika paczkę czipsów i filiżankę po kawie. W szyby łomotał deszcz i gałąź nieprzyciętej jodły. Na progu przełożyłem czipsy pod pachę i wolną dłonią zgasiłem światło.
-Hej! Ja jeszcze czytam!
No tak, cholerny Feluś...
-Nie wygłupiaj się. Jesteś ślepy jak kret...
-Duże litery są... W tym artykule, znaczy...-bąknął.
Z politowaniem pokiwałem głową. Jasne, duże. On nawet tabliczkę, czcionką na oko 70, „Nie deptać trawników” ostatnio przeoczył...
-Jak mi pokażesz zaświadczenie od okulisty, to nie zgaszę.- zakpiłem.
Zamruczał coś pod nosem, brzmiało to jak „Sam nie czyta i drugiemu...”, ale zlekceważyłem to. Nie jestem na tyle szalony, by o pierwszej w nocy kłócić się ze ślepym jamnikiem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz