niedziela, 29 stycznia 2012

Piosenka atrakcyjna

W antrakcie zaśpiewana
piosenka atrakcyjna
nikomu jest nieznana
i w treści swojej dziwna.
Piosenka atrakcyjna,
jak dziewczę cud urody.
Piosenka atrakcyjna,
jak śmietankowe lody.
Piosenka atrakcyjna,
jak wycieczka do Egiptu.
Tak prosto jest linijna,
jak linijka reskryptu...

I nawet bym zaśpiewał,
przynajmniej song niewinny...
Lecz w lustro patrzę... Kurczę...
Nie jestem atrakcyjny!

sobota, 28 stycznia 2012

Prawie zapomniałem! Więc powtórnie :) Jabberwocky!

Urodziny Lewisa Carrolla! co za afront, że wczoraj zapomniałem! A więc, po raz kolejny (niech bedzie, że nabijam posta):

Jabberwocky

Twas brillig, and the slithy toves
Did gyre and gimble in the wabe;
All mimsy were the borogoves,
And the mome raths outgrabe.

"Beware the Jabberwock, my son!
The jaws that bite, the claws that catch!
Beware the Jubjub bird, and shun
The frumious Bandersnatch!"

He took his vorpal sword in hand:
Long time the manxome foe he sought--
So rested he by the Tumtum tree,
And stood awhile in thought.

And as in uffish thought he stood,
The Jabberwock, with eyes of flame,
Came whiffling through the tulgey wood,
And burbled as it came!

One, two! One, two! and through and through
The vorpal blade went snicker-snack!
He left it dead, and with its head
He went galumphing back.

"And hast thou slain the Jabberwock?
Come to my arms, my beamish boy!
O frabjous day! Callooh! Callay!"
He chortled in his joy.

'Twas brillig, and the slithy toves
Did gyre and gimble in the wabe;
All mimsy were the borogoves,
And the mome raths outgrabe.


Dżarłakiada



Brązdniało, a ślizkrętu krzty
Świdrokręciały wśród dróżbały;
Lichały borogowe ćpy,
I chrząrzał świsświat cały.

„Bacz na Dżarłaka, synu mój.
Szponów co tną, kąśliwych kłów,
I na Dzibdziaba nie idź w bój
Co wraz z Kłapaczem ksępi znów.”

Swój szatkosłowny miecz wziął w dłoń-
Przy pniu się wtrzymał Łubudębu.
Nim się za wrogiem pocznie goń,
Czas porozplatać myśli z kłębów.

Gdy z myślotoni się wynurza,
Tompa już dziarźnie przez ciemżyny
Dżarłak, i skry mu z oczu pruszą,
A z gardła bulkomioty śliny.

I rach, i ciach! I bum, i bęc!
Odgrąbał się od cielska łeb!
Z czerepem tym z powrotem więc
Potętnił tryumfalnie w step.

„Tyś to z Dżarłaka wydarł cień?
W objęcia chodź promyczku mój!
Bajcudny dzień! Ho! Ho! Hej! hej!"
Śmiachotu z ojca tryskał zdrój.

Brązdniało, a ślizkrętu krzty
Świdrokręciały wśród dróżbały;
Lichały borogowe ćpy,
I chrząrzał świsświat cały.

niedziela, 15 stycznia 2012

Jasełka

Tak nam minęły Święta, Piwnicy i mnie, rozpoczął się WOŚP, i zabrakło czasu na Jasełka. Przedstawianie ich teraz mijałoby się z sensem, tym bardziej ze stan mojego internetu nie gwarantuje prawidłowego przygotowania przedstawienia. Wiec w tym roku (jasełkowym) jedynie tekst. Mam nadzieję, że w roku 2012 uda się je zorganizować na czas. A jeśli nastąpi wcześniej koniec świata, to przyznacie, nie jest to zależne od autora!



JASEŁKA 2011/12:

Wstęp

(z offu zapowiedź):

NARRACJA:
Witamy Państwa ze sceny dramatycznej Piwnicy pod Aniołami w Second Life.
(w tle „Last Christmas” albo inna ikona)

(Napisy początkowe na ciemnym tle, rozjaśnienie, widoczna pusta scena, od lewej do prawej przechodzi HEROD z rękami założonymi na plecach. Staje w centrum.)

HEROD:
Nie jest dobrze... W horoskopie
Stało, że mnie ktoś wykopie...
Właśnie dziś się rodzić będzie,
Jak podaje prasa wszędzie.
Wszystko przez to becikowe,
Wkrótce wlezie mi na głowę
Świeżo urodzony, liczny
Nowy wyż demograficzny.

Zbliżenie, plan amerykański.

Stracę swoje stanowisko,
Fotel, palmę, słowem - wszystko.
Już nad głową mą kostucha,
Król to dożywotnia fucha...

(Słychać dźwięk spadającego ostrza gilotyny, rozjaśnienie i powrót do następnej sceny. Tej niezgilotynowanej.)


Scena I

(Recepcja hotelowa. Stoją GOSPODARZ i JÓZEF. MARIA w ciąży stoi z boku sceny, objuczona bagażami. W tle pastorałka, mniej amerykańska.)


GOSPODARZ:
Jakże pomóc? Nie da rady,
sam pan widzisz, tyłek blady.
Mam totalne obłożenie,
wszak to Boże Narodzenie.
Ci na narty, ci na grilla,
nawet się nie zmieści szpila.
Nie ma miejsca, królu złoty,
widzisz, ile mam roboty.
Trzeci dzień urwanie głowy,
wszak to sezon urlopowy!

JÓZEF:
Sam rozumiem, koniec roku...
Ale choć z aneksem pokój?
Jakiś stolik, jakaś ławka,
ze dwa łóżka i dostawka?
Miejże litość, święta zaraz,
przecież nas jest tylko para.
Ja już przecież ledwo zipię,
a niewiasta się rozsypie...

GOSPODARZ:
Ano właśnie, dla dwóch osób,
a już trzecie chce do głosu...
Niech wam będzie, obok bramy
jest kontener budowlany.
Pusty całą zimę stoi,
więc wynajmę, mili moi.
Robię to zasadom wbrew,
bo ten barak - istny chlew...

Zbliżenie na MARIĘ

MARIA:
Spytaj, może mają śledzie?
Ja urodzić mogę w biedzie,
nawet w stajni, czy w oborze...
nawet tam nie będzie gorzej!

JÓZEF:
Żeby to nie była córka...
Kiszonego chcesz ogórka?
Gdyby nie o dziecko troska...
Ech, marudzisz! Matko Boska!


(GOSPODARZ drepcze za scenę. Za nim JÓZEF, a za nimi MARIA z bagażami. Za nimi Dean Martin śpiewający „Let it snow”.)


Scena II

(Pastuszkowie siedzą przy rozgrzanej kozie i piją tanie wino „Gocha”. Owce śpiewają „Bracia, patrzcie jeno.)

PASTERZ I: drapie się po tyłku
Wszyscy siedzo w ciepłej chacie,
ino u nas zimne gacie.
Innym ludziom izba sucha,
a nam śnieg i zawierucha.

PASTERZ II: dłubie w nosie
Ale się na lepsze zmienia
względem picia i jedzenia,
a heroldy też gadały,
że już jachty potaniały.

PASTERZ III: obgryza paznokcie u stóp
Może nam zaświeci gwiazda,
i z juhasa będzie gazda.
Dotąd nędza tylko z bidą...
Derechtory jakieś idą!

(Wchodzi ANIOŁ Z GWIAZDĄ BETLEJEMSKĄ i Trzej Królowie. Gwiazda jest chińskiej produkcji, z pozytywką grającą „Mędrcy świata, monarchowie”).

ANIOŁ Z GWIAZDĄ BETLEJEMSKĄ:
Kończyć flaszkę pastuszkowie!
Postawiony świat na głowie,
Bóg się rodzi, moc truchleje,
a tu jeden z drugim chleje!
Wstawać, wstawać bezbożnicy,
delegacja z zagranicy,
zawitała do Dzieciątka
na osiołkach i wielbłądkach.
Dary wiozą, kolędują,
wraz ze światem się radują.


Scena III

(Stajenka lub chlew, dużo siana, pewnie robotnicy budowlani na gumiakach nanieśli. Siedzą JÓZEF i MARIA, w kastrze budowlanej leży DZIECIĄTKO. DZIECIATKO niczego nie śpiewa, chór lekarzy położników i urzędników ZUS śpiewa „Wśród nocnej ciszy”)

JÓZEF:
Ktoś nadchodzi w nocnej ciszy,
ze zmęczenia ledwo dyszy.
Widać przeszedł szmat już drogi,
bowiem ciężko stawia nogi.
O! To większa ludzi chmara...
Goście do nas idą, Stara!
Jam ich tutaj nie zaprosił,
wieść tak szybko się roznosi...
No to nowy jest ambaras,
pępkowiny zrobić zaraz.
Anioł z przodu, cudów ni ma,
a ten obok mirrę trzyma
I koronę ma na głowie...
Jezus! Maria! To królowie!

Proszę! Witam was ochotnie!
Gość w dom, Bóg w dom!
...lub odwrotnie...

Trzej Królowie włażą jak do chlewu, i to własnego!

KACPER:
Przynosimy tutaj dary,
Mirrę, złoto, zioła, tiary

MELCHIOR:
Pieprz, wanilię, cześć, pokłony,
Stułbie oraz jamochłony.

OBAMA:
Czyli wszystko, co na świecie,
bo zasłuży sobie Dziecię.
A od siebie, też dołożę
chiński jedwab, włoski orzech,
norweskiego Nobla, o który był lament
i złotem zdobiony Najnowszy Testament.

JÓZEF:
Przyjmuję, w imieniu
Dziecka, co tu leży,
choć nie jestem ojcem,
bądźmy jednak szczerzy...
I za to ja krytyk
wcale się nie boję.
Jak się urodziło,
wychowam jak swoje!


Scena IV

(Zbliżenie na BARANA, OSŁA i WOŁKA. Niczego nie śpiewają, bo jeszcze nie ma północy. Ale wyglądają na bardzo poruszone tą perspektywą.)

BARAN, OSIOŁ i WOŁEK:
Śmieszna noc, noc dziwna.
Nawet owca jest wyrywna,
i gada, bo tak ją ponosi
by ludzkim głosem nowe głosić...

MARIA tuli DZIECIĄTKO, kołysze i nuci.

MARIA:
Dookoła noc zapada,
Gwiazdy skrzą się w śniegu.
Trzeba życie poukładać
Całkiem po nowemu.
Bo nie było wcześniej tego,
Coś nam przyniósł dzisiaj.
Śpij drobino, śnij dziecino,
Mrok na drzewach przysiadł.

Lulajże mi, lulaj,
nowe czasy dnieją,
Tyś jest naszym nowym życiem,
i nowa nadzieją.



ANIOŁ Z GWIAZDĄ BETLEJEMSKĄ:
Sen, mara, Bóg, wiara,
Betlejem, Warszawa czy Kutno.
To taka noc, co niesie moc,
Nikomu nie będzie już smutno.
Zaświeci nadzieja i przyszłość się stanie,
Dla starców, dojrzałych i dzieci
I w duszy to granie jak nocą latarnie,
I gwiazda, co jasno wciąż świeci...