czwartek, 21 października 2010

Konterfekt afektu

Zaśpiewam Państwu krótką balladkę,
O tym jak wpadłem w afekt przypadkiem.
W ten poniedziałek, podstępnie dość
W sercu rozgościł się gość.

Nie przewidziałem tego niestety,
Że pod postacią słodkiej kobiety
Naiwnie zwinnej, a zimnej nie,
Podejść mnie uda mu się!

Efekt afektu w żyłach krew zmroził,
I nie pomogły modły do Bozi.
We wtorek z uczuć wpadłem już w chuć,
Wszak woląc smętnie się snuć...

W środę zawiodły flegmy hamulce,
Bo zamiast kazać spadać damulce,
Afektu defekt ku niej mnie pchnął,
A w drodze wszystko z niej zdjął...

Nie będę chyba bardzo odkrywczy,
Mówiąc, że byłem bardzo porywczy,
Bo już odkrywszy niewieści biust,
Uznałem afektu gust.

Co było potem, raczej zamilczę,
Gdyż apetyty afekt miał wilcze.
Lecz Afrodyta rozkwitła też,
W tych słowach: "Ach, Wilczku, bierz!”

Więc przeżywamy szały uniesień,
Nie myśląc, co nam przyszłość przyniesie.
Na złość miłości krzyknie nam „Stój!”?
... problem afektu, nie mój...

2 komentarze:

  1. Tytuł zamierzony czy wręcz przeciwnie ? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A w jakim sensie? Wszak to obraz uczucia... Jakie by owe uczucie nie było, zawsze warto je opisać, zmalować czy wyrzeźbić :)

    OdpowiedzUsuń