czwartek, 7 maja 2009

Na razie - czeski film

Świeżutki jak skowronek zerwałem się właśnie z klawiszy, z mocno odciśniętymi "u","c","j", i "h" na czole. I podążyłem co koń wyskoczy... A nie, to akurat nieistotne. Po ablucjach zasiadłem i włączyłem. No tak, jak się ma sklerozę, to życzliwi zawsze ci o tym przypomną. Dziś otwarcie BOHEMY.
Właśnie zwiedzam klub, bo wieczorem będą tu ludzie, coś powiem nie tak, i mogę go wiecej nie zobaczyć. A co widzę?
Placyk jak w domu Rodziny Corleone, tylko mało tradycyjny, te kulki do całowania się (się! Nie całowania Dona po ręce...) nie znalazłyby chyba uznania u Papy Brando. Przed wejściem micha i kuweta Torleya. Obok siebie, widocznie jak na kota bojowego ma dość lużne podejście do dalekich marszów. Kolumny, wczesne rokokoko, przydałoby się wiaderko farby. Dobra, wchodzę. Wystrój w stylu "Tu razem pili wódę Baudelaire i Henry Miller". To pierwsze podkreśla kilka starych plakatów rodem z XIX wieku, to drugie portret Anaïs Nin na jednej ze ścian. Poprawiłem wystrój zamieniając fotkę SQLa na swoją. W rogu, przy barze biurko. Pewnie należy do Ando, bo wisi nad nim głowa lamy. Gdyby to było biurko Morri, wisiałaby jakaś rogacizna. Na biurku jakaś fleja rozsypała mąkę... Czyli wieczorem podadzą babeczki, świetnie! Na pięterku niewielkie kino, pewnie w takim Adolf z Goebbelsem oglądali "Żyda Süssa", pocąc się z emocji. W ogóle, całość ma dość duszną atmosferę. To bardziej "Casablanca" niż Ziegfield Follies. Ale zobaczymy wieczorem, przecież takie miejsca to wcale nie mury, tylko ludzie.

1 komentarz:

  1. Przesadzasz mężu, atmosfera przytulna, a nie duszna. I ta gustowna toaleta! Cud wirtualnej architektury :)

    OdpowiedzUsuń