środa, 16 kwietnia 2025

Wszystko Chmielewskie (II)


 C.D.


Romek wychylił się do połowy przez okno przedziału, ale wciąż nie widział niczego prócz drzew i pustego przystanku autobusowego.
- Nie wiem, musisz chyba zobaczyć z drugiej strony, gdy stawaliśmy widziałam człowieka – Zuzanna z zadumą wpatrywała się w odwinięty przez siebie pakunek – Hej! Wiem co nasz tato będzie dziś jadł na obiad. Nasze kanapki na drogę.
-Skąd wiesz? - Romek kręcił głową w obie strony przez okno korytarza. -Słuchajcie, tu jest napisane że Mława. Mława to chyba miasto, nie? A tu nic nie ma, tylko ten daszek na pagajach…
-Może miasto mają dopiero dobudować, na razie zrobili peron, żeby się budowlańcom łatwiej przyjeżdżało – mruknęła Zuzia -Będzie jadł nasze kanapki, bo zapakował nam ten schab na kotlety który rano przywiozła babcia Karolina. Nawet ubity mamy. Myślicie, że jak położę je na tej półeczce to się usmażą na słońcu? Ja się smażę…
Romek wrócił do przedziału i z rozmachem usiadł naprzeciwko dziewczynek.
-Daleko jeszcze ten Olsztyn?
Florcia podstawiła Zuzi swój tablet pod nos.
-Jakaś godzina z kawałkiem. Florka, sprawdź, co to jest ten Olsztyn. I te Lipławki też sprawdź, z tego co mówili to jest tam las i o kwadrans od ratusza w Olsztynie, to pewnie coś jak u nas Pole Mokotowskie.
Florcia sprawnie zmieniła pendrive w tablecie i przegalopowała palcami po wirtualnej klawiaturze.
-Co ona robi? - Romek z zaskoczeniem obserwował poczynania Florci.
-Pół roku temu mieliśmy awarię internetu. Florka wpadła w histerię, bo doszła w książce do kawałka gdzie jakiemuś Zbyszkowi kat ma obciąć głowę, a tu fiuuu i nie wiadomo co dalej.
Od tej pory ściąga wszystko co może do pamięci. -machnęła głową w górę, w stronę pokaźnej walizki umieszczonej na miejscu dla bagaży. -Ma tam pół internetu i Bibliotekę Narodową.
Florcia nie odrywając wzroku od ekranu energicznie pokręciła głową.
-No dobrze, pół Biblioteki. I na pewno słownik polsko – wietnamski.
-A po co jej słownik polsko -wietnamski?!
Zuzanna spojrzała z ukosa na młodszą siostrę. -Kiedyś się struła wołowiną w pięciu smakach, bo była zrobiona z nieświeżej wieprzowiny, więc teraz woli wiedzieć, co je…
Florcia pokiwała głową i zaprezentowała tablet siostrze.
-OK, to mamy. Olsztyn, miasto wojewódzkie, sratatata, tumtumtum… O jest, 166 tysięcy mieszkańców, jakiś tam przemysł – Zuzia szybko przewijała stronę. - Słuchajcie, tu jest napisane że w Olsztynie jest największy w Europie las na terenie miasta! To babcia Janeczka chyba mieszka pod tym lasem?
-Florcia energicznie odebrała siostrze tablet, stuknęła weń kilkukrotnie palcem i ponownie zaprezentowała siostrze.
-Aha, widzę. Lipławki, liczba mieszkańców, dane z 2023 roku…
Zamilkła.
Romek spojrzał na nią wyczekująco. Po dłuższej chwili złamał swą męską dumę, trzymając się zasad humanizmu nie wytrzymał i zapytał.
-Coś się tak zacięła na tym 2023 roku?
-Nie na roku… Liczba mieszkańców – sześć osób…
Romek odruchowo kłapnął rozwartą paszczą.
- O w mordę. To im podniesiemy populację o jedną trzecią...


***


Pociąg zatrzymał się na stacji. Wykopki wokół wciąż wyraźnie świadczyły, że są w centrum rozwoju cywilizacji, niewiele bowiem się różniły od widoków znanych z warszawskich dworców. Duże połaci piachu i gliny, gdzieniegdzie inkrustowane znudzonym elementem pionowym wspartym na szpadlu i przekąszającym coś w rodzaju długiej buły z parówką wewnątrz.
-Widzisz swoją babcię? - Zuzanna właśnie zdjęła z półki bagaż siostry i usiłowała w miarę delikatnie ściągnąć swój, w związku z czym nie miała czasu na podziwianie widoków na zewnątrz wagonu.
Roman przerwał zamaszyste kręcenie głową poza obrębem wagonu.
-Ano babci, ani dziadka. Może się zgubili w tym lesie?
Zuzia z westchnieniem ulgi uwolniła zaplątaną w paski plecaka dłoń.
-Wykluczone. Dziadek Paweł setki razy opowiadał o wycieczkach organizowanych przez ciocię Janeczkę w Kongo. Dżungla w Kongo jest większa od tej w Olsztynie, widziałam na mapie. Może to nie ten Olsztyn? Byliśmy kiedyś w Częstochowie, tam gdzieś też był Olsztyn. A wczoraj to nasz tatko kupował bilety - zaznaczyła znacząco.
Romek oderwał wzrok od peronu.
-Do tamtego też jedzie się przez Mławę?
Florcia wyłączyła tablet, chwyciła rączkę walizki i wyszła z przedziału w kierunku wyjścia.
-To tutaj. -Zuzia kiwnęła głową w stronę Romka. - Florka nigdy się nie gubi.
Zeszli na peron. Widoczny naprzeciwko budynek dworca bił po oczach świeżością oraz nieokreślonym brakiem charakteru. Terkot telefonu Romka przyjęto ze zdecydowaną aprobatą.
-Babcia. Dam na głośny, co będę powtarzać.
-Mówiłam safandule, jedźmy wcześniej, to nie, matematyczna głowa, obliczył co do minuty jakby od wczoraj tu mieszkał! - dźwięczny głos babci Janeczki poderwał w powietrze trzy rybitwy siedzące na peronowej latarni. Romek roztropnie ściszył telefon o trzy kreski. -Wyjdźcie przed dworzec, my tam będziemy za jakiś czas. Skręcaj w las, ten korek będzie tak tu stał do południa! To do dziadka, nie do was, skaranie boskie, nie przewidział zepsutej ciężarówki na wjeździe do miasta, wczoraj się urodził... No! Jest szansa, że za dwadzieścia minut będziemy. Co się tak rozglądasz?! Jedź siermięgo, co z tego ze grzyby, grzyby masz pod domem! Co ja z nim mam Romeczku, pół dnia studenci czekali na zaliczenie, bo przepadł w lesie!
W tle dało się usłyszeć nieco przytłumiony glos dziadka Januszka -Studenci będą tu i za pół roku, a takich kani nie będzie, miałem zostawić?! Sam zeżrę resztę, jednej ci nie zostawię...
-Kochani, zajmijcie się czymś na dworcu przez chwilę, niedługo będziemy.
Głos dziadka był słabo słyszalny, niemniej przebił się przez szmer dobiegający z otoczenia. -Niby czym maja się zająć na naszym dworcu? Tam jeszcze niczego nie ma. Będą liczyć nowoczesne szyby w elewacji?
Odpowiedzi babci nie dosłyszeli, zapewne zakryła dłonią mikrofon.
-Jasne, babciu. -Romek pośpiesznie uciął ewentualny wybuch treści niepedagogicznych. - Policzymy gołębie.
-No, to długo wam nie zejdzie. -głos babci jakby poweselał. -Siedzieć, liczyć, nie jeść hot dogów z automatu i nie ruszać się nigdzie. I korzystajcie z wolności, zaraz wam się to skończy! - ewidentnie celowo sardonicznie zarechotała do telefonu, co w sposób niestety dla niej niewidoczny spotkało się jedynie z zespołowo potrójnym uśmieszkiem politowania. -Pa!
-Paaa... - unisono odparło młode pokolenie chwytając bagaże, by podążyć w stronę dworca.

10 komentarzy:

  1. Coś pięknego!!!!! Z utęsknieniem czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ ty piszesz! Pisz dalej! My będziemy czytać!

    OdpowiedzUsuń
  3. To ja czekam grzecznie na więcej 💜 Strasznie okropnie jestem ciekawa uch przygód ☺️

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja również,wszystko co wyżej jest napisane😀

    OdpowiedzUsuń
  5. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Milkliwość Florki kojarzy mi się z Pacułką z "Długiego deszczowego tygodnia" Jerzego Broszkiewicza ... 😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, zupełnie o niej zapomniałem. Przepraszam za usuniecie zdublowanego komentarza, pomyliłem się i zamiast tego usunąłem ten właściwy :(

      Usuń
  7. Danuta Chodkowska17 kwietnia 2025 07:49

    Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  8. No wiem, czyta się szybciej...

    OdpowiedzUsuń