Nadszedł niespodziewany koniec lata. Niewidoczny w pewnym sensie, choć słonce ma już inny kolor, cienie padają pod innym kątem na żółknące liście, a ceny żywca nieubłaganie rosną. Leżałem dziś na łonie, przyrody zresztą. Zamiast samumu znad Sahary wiał ciepły wiatr od Morza Północnego. A mnie jakoś tej pustyni brakowało. Chyba idzie zima.
Palę kolejnego Route 66, i słucham:
Pustynny szlak, z Vegas do nikąd,
Najlepsze miejsce jakie znasz
Ekspres do kawy właśnie wysiadł
Tam, gdzie za zakrętem stoi knajpka ta.
Ja wołam Cię,
A Ty nie słyszysz...
Wzywam Cię...
Suchy wiatr przenika mnie swoim żarem,
Dziecko płacze i nie mogę spać.
Lecz oboje wiemy, że coś się zmienia.
Jest coraz bliżej, wyzwoli nas.
Ja wołam Cię,
A Ty nie słyszysz...
Wzywam Cię...
Przyjemnie wyszło. Piękny i stosunkowo wierny ;)
OdpowiedzUsuńJedna z najważniejszych piosenek w moim życiu. I jeden z najważniejszych filmów tamże.
OdpowiedzUsuńPierwsza kopa na pewno ;)
Dziękuję. U mnie dzisiaj zapachniało śniegiem.